Czy jesteś studentem/studentką, która narzeka teraz na to, że musi uczyć sie bzdur? A może masz juz ukończone studia i zastanawiasz sie, czy był jakiś sens w tym, aby zakuwać tyle niepotrzebnej i niewykorzystanej teraz przez Ciebie wiedzy. Jeśli tak to zobacz, co mam Ci ciekawego do przekazania

Faktem jest, że duża część wiedzy, jaką jesteśmy zmuszeni do przyswojenia na studiach, jest całkowicie bezużyteczna w dalszym życiu. Potwierdza to wiele osób i to nawet takich, którzy pracują w swoim zawodzie. Choć wiadomo, że najczęściej ludzie znajdują sobie inną pracę i tam praktycznie całkowicie nie wykorzystują tego, co sie nauczyli na studiach. Studenci mogą teraz sie zastanawiać "to po co ja sie tego uczę?" a absolwenci "jaki to miało sens?". I czy w ogóle miało i ma to sens. Okazuje sie, że... tak! I to znacznie większy niż mogłoby nam sie wydawać.


Po co uczymy sie rzeczy, których nie wykorzystamy w przyszłości
Pewien student medycyny miał zajęcia z anatomii. Do egzaminu wymagane było nauczenie się nazw łacińskich wszystkich części układu ruchu, czyli wszystkich kości, mięśni, więzadło, chrząstek itd. Jest tego tysiące!. Żaden praktykujący lekarz nie używa nawet tego w swojej pracy. Ale to było podstawą zaliczenia przedmiotu. Prowadzącym zajęcia był starszy, spokojny i bardzo sympatyczny profesor. Mało mówił, ale jego słowa zawsze zawierały głęboki przekaz. Można powiedzieć, że przypominał raczej filozofa niż lekarza. Był zafascynowany swoją pracą i lubił ją tak bardzo, że mimo iż zbliżał sie do emerytury to nigdy nie opuścił żadnych zajęć, nigdy nie brał wolnego i nigdy nie był na chorobowym. Kochał to robił a jego misją było wykształcenie młodych mądrych lekarzy. Wróćmy jednak do tego studenta - miał na imię Piotr i bardzo sie starał, aby mieć jak najlepsze oceny i bardzo przykładał sie do nauki. Jednak wkuwanie na pamięć tysiąca brzmiących podobnie łacińskich nazw było dla niego tragedią i nie mógł tego pokonać. Złościł sie, załamywał, ciskał książką z nerwów, nie mógł sie tego nauczyć. Poszedł więc do profesora i odważył sie go zapytać, dlaczego muszą sie tego uczyć? Dlaczego uczą sie rzeczy, które nigdy nie będą im potrzebne a są tak trudne do nauczenia, że nie można sie ich nauczyć? Jaki jest w tym sens? Oczywiście powiedział to profesorowi nie na zasadzie pretensji tylko pełnego szacunku i prośby o wytłumaczenie, bo wiedział, że profesor jest niezwykle dobrym i mądrym człowiekiem i nie ma w zwyczaju wyżywać sie na swoich studentach. To, co odpowiedział profesor, było niesamowite. Odpowiedział tak: "Drogi Piotrze, nie uczysz sie tego by to zapamiętać. To są bzdury! Uczysz sie tego po to, aby.. t r e n o w a ć m ó z g".


Mózg jest jak miesień
Tak, nauka bzdurnych rzeczy na studiach, trudnych, męczących, jest jak ćwiczenia na siłowni przed wielkim maratonem, jakim jest życie. Każdy sportowiec wie, ile przelał potu i ile bólu i samozaparcia włożył w zbudowanie swojej kondycji. Tylko, że sportowcom określa sie ten cel z góry! Mówi im sie, po co sie tak bardzo męczą. Myślę, że studentów tez powinno sie motywować i tłumaczyć im, że nauka nazw anatomicznych po łacinie czy innych bzdur nie jest sensem samym w sobie - to trening mózgu. Mózg trzeba bowiem rozwijać, budować, trenować - a nie ma innego sposobu jak ciężka, monotonna żmudna nauka wkuwania czegoś na pamięć. To największa męczarnia, ale jak sie okazuje, wychodzimy po niej znacznie sprawniejsi umysłowo. Może przez chwile jesteśmy padnięci, bo wiadomo, że zabiera to masę energii, ale nasz mózg podczas takiej pracy uruchomia nowe obszary, rozwija sie i staje sie przygotowany do sprawniejszego myślenia. To nic, że te rzeczy sie zapomni (to normalne), ale sprawność umysłu pozostanie! I to jest największy sens uczenia sie bzdur.
W dalszym życiu, po studiach, wiele osób przestaje trenować swój mozg, skupiając sie na pracy bardziej odtwórczej niż wymagającej nauki - stąd wiele osób w wieku 50-60 lat zapada na tak zwaną demencje starcza, zapomina wiele rzeczy, ma trudności z myśleniem. Spotykamy również wiele osób w młodszym wieku, które maja trudności koncentracji. To jest tak samo jak z mięśniami nóg - jak ich nie ćwiczymy ponad codzienność (czyli wyjście z domu do auta i z powrotem) to po pewnym czasie zauważamy brak kondycji, zesztywnienie kości, bóle po nieco większym wysiłku. Zrzucamy to na starość a to jest nic innego jak brak treningu!! Człowiek jest bowiem przystosowany do pracy po dłuuugie lata - tylko musi ćwiczyć! Musi ćwiczyć zarówno swoje ciało jak i mozg. Skupiając sie jednak na mózgu, spójrzmy na aktorów! To jest grupa ludzi, którzy całe życie uczą sie na pamięć tekstów. I zobaczcie, jak aktorzy w późnym wieku są sprawni umysłowo! Mają po 80 lat a ich bystrość umysłu jest lepsza niż u niejednego 30-sto latka! Dlaczego? Bo cały czas trenują swój mózg. Czy pamiętają po jakimś czasie wszystko z tekstów, jakie sie nauczyli ? Oczywiście, że nie - uczą sie tego w danym momencie a potem większość zapominają, bo nie jest im to potrzebne. Ale wprawili tym swój umysł do pracy. To tak samo jak z nauką nazw anatomii po łacinie! Nie będą one w większości nigdy potrzebne ale nie chodzi o to, by je pamiętać, tylko chodzi o trening mózgu!

Motywacja dla studenta
Celem nauki na studiach nie jest oczywiście nauka sama w sobie - uczymy sie tego, aby po studiach mieć lepsze życie. To jest celem studenta. I zasiadając do sesji miejcie to na uwadze - że uczycie sie po to, aby móc w życiu lepiej myśleć, lepiej zarabiać, mieć lepszy dom, móc zabrać rodzinę, na lepsze wakacje - to jest Waszym celem. Jeśli nauka, którą sie uczycie, przyda Wam sie życiu, będziecie ją wykorzystywać w pracy, to bardzo dobrze (choć wtedy na pewno jeszcze raz będziecie musieli ją sobie przypomnieć, bo i tak po sesji większość zapomnicie:). Jeśli jednak to, czego sie uczyliście, nie będzie Wam potrzebne to uwierzcie mi, że i tak ma to dla Was wielka wartość - bo rozwija to Wasz umysł, trenuje mózg. Staniecie sie przez to bardziej kreatywni, lepiej myślący i lepiej postrzegający rzeczywistość. A nie ma nic bardziej wartościowego niż umieć sprawnie myśleć. I mam nadzieje, że wiele osób, które ukończyły studia, przyznają, że faktycznie po tych pięciu latach nauki, inaczej podchodzą do życia, mają inne wartości, inne przemyślenia. I jest to wynikiem nie tylko upływu czasu i tego, że niby doroślejemy, tylko zawdzięczamy to właśnie temu, że zakuwaliśmy na studiach bzdury i wypruwaliśmy sobie żyły podczas sesji.